Niby taki byle jaki taborecik - troszkę już zaniedbany ale wciąż nam służy. W tym roku miał zostać odrestaurowany ale chyba trzeba będzie zmienić plany !
Jak widać taborecik spodobał się pewnym mieszkańcom naszego ogrodu. W tej chwili ostrożnie podchodzi się w okolice mebelka ponieważ został on "adoptowany" przez bardzo drażliwe kobietki. To jeden z najmniejszych uli jakie widziałam ale naprawdę zachwyca. ( Kiedyś osy zrobiły sobie domek w starej lodówce stojącej za altanką na działce na Wyspie Puckiej ).
Od lat mamy na strychu osy które wbrew pozorom są bardzo spokojne - jeśli nie wchodzi się im w paradę to można z nimi żyć w przyjaźni. Powiem więcej, polubią każdego kto poczęstuje je sokiem np. z ananasa - za ten sok osy "dadzą się pokroić".
Dla bezpieczeństwa moich kociaków, taborecik został ostrożnie przeniesiony w bezpieczne dla wszystkich miejsce. Wiadomo, koty lubią łapać wszystko co biega, lata i czołga się.
Przyznajcie... perfekcyjne wykonanie !!! Prawda ???
Pierwszy raz widzę. Faktycznie - wspaniałe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Super, ten taborecik miał swoją ksywkę"basieńki""
OdpowiedzUsuńAch jakie spryciulki!!Taboret"basieńki"pomocny !!!
OdpowiedzUsuń