Była wiosna.
Płynąc środkiem wąskich kanalików, drobna, dzika kaczka zawracała to w prawo, to w lewo otrzaskując niewidzialnymi pociskami wszystkie komary, które mogły znaleźć się w zasięgu jej wzroku.
Słońce grzało coraz mocniej, dzień stawał się coraz dłuższy….
Blisko domku postawionego w sąsiedztwie dwóch kanalików z założonego już wcześniej gniazda, na pierwszy swój wodny spacer wyszło 6 małych kaczuszek i mama kaczka – nasza kaczka!
Nasza kaczka założyła rodzinę…
- Nie było strachu.
Właściciel domku i kaczki – żyli w zgodzie.
Kaczki, kiedy słyszały warkot jego samochodu same wyskakiwały z wody na brzeg. Kołysząc się na swych, krótkich nóżkach balansowały w kierunku miejsca gdzie dopiero co został zaparkowany samochód.
Przyjaźń się utwardzała. Smakołyki ją uwieńczały.
Maluchy rosły szybko. Mama kaczka z dumą pokazywała je przechodzącym tamtędy ludziom.
Kaczęta nieświadome niebezpieczeństwa biegały za człowiekiem prześcigając się w zdobywaniu „spojrzenia”.
Warkot silnika ustał. Klasnęły drzwiczki od samochodu – lecz w oddali, na ścieżce prowadzącej od kanału nie pojawiły się ciemniejsze plamki kołyszących się w pośpiechu kacząt.
Przed mamą – zawsze pierwsze – wychodziły popiskując wesoło, aby przywitać człowieka………………….
….Kroki właściciela domku zbliżały się do gniazda.
…BYŁA!!! … s a m a..
Jej opuszczona główka dawała znak, że coś złego się stało.
Rozpakowane „przysmaki” ułożone na otwartej dłoni nie wywabiły tym razem radości.
Dłoń zsuwając okruchy na ziemię wtuliła drżącym uściskiem główkę dzikiej kaczki.
Rozczulona tym gestem kaczka uniosła swój łebek i wpatrując się w Pana delikatnie uchwyciła odłożony przy niej kawałek chleba. Prostując się wypłynęła na środek przylegającego ogród kanału.
Powracając wciąż w to samo miejsce na wodzie, płynęła to w prawo, to w lewo, nie wypływając jednak dalej, aniżeli biegla „niewidzialna” linia stanowiąca przedłużenie ogrodzenia obejmującego cały ogród, na którym stał domek.
- Zdawało się, że jest Jej lepiej.
……..Pozornie…..
Znów znalazła się pośrodku rowu. Uniosła wysoko ciałko, rozłożyła wysoko skrzydełka nie tracąc z oczu przypatrującego się Jej przyjaciela
I – słaniając się na sobie samej – gwałtownie opuściła główkę zanurzając ją w wodzie po same ramiona.
Nie żyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz